Temat decentralizacji finansów i roli banków centralnych zawsze mnie interesował. Ostatnio trafiłem na bardzo ciekawą rozmowę z Frankiem Holmesem, ekspertem od surowców i aktywów cyfrowych. Postanowiłem podzielić się kilkoma przemyśleniami, szczególnie o tym, dlaczego banki centralne nie mają kontroli nad Bitcoinem i złotem. To dwa aktywa, które – choć zupełnie różne – łączy jedna fundamentalna cecha: niezależność.
Table of Contents
Dlaczego brak kontroli?
Bitcoin i złoto są z natury zdecentralizowane. Złoto to fizyczny surowiec – nie da się go „wydrukować” jak papierowego pieniądza, a jego wydobycie zależy tylko od zasobów naturalnych i technologii. Bitcoin z kolei to cyfrowa sieć oparta na blockchainie, gdzie wszystko – od emisji po transakcje – odbywa się bez udziału jednej, centralnej instytucji. Jeśli chcesz lepiej zrozumieć, czym się różnią tego typu aktywa, zajrzyj na naszą stronę główną.
Banki centralne bez narzędzi
Banki centralne mają ogromną władzę nad walutami fiducjarnymi – mogą je emitować, regulować stopy procentowe czy wpływać na inflację. Ale w przypadku Bitcoina i złota są całkowicie bezradne. Nie mają wpływu na ich ilość, nie mogą „zatrzymać” działania sieci Bitcoina ani kontrolować światowej podaży złota.
Różne podejście do aktywów
Z podejścia banków centralnych łatwo odczytać, które aktywo traktują z większym szacunkiem – oczywiście złoto. Jest znane i uznawane od wieków, trzymane jako rezerwa w bankach centralnych i cenione za stabilność. Bitcoin natomiast spotyka się z dużą ostrożnością – jest postrzegany jako ryzykowny, niestabilny i trudny do nadzorowania. NBP, EBC czy Fed z góry wykluczają go jako rezerwę – przynajmniej na razie.
Wolność i niezależność
Jak podkreśla Frank Holmes, siła Bitcoina i złota leży w tym, że są one poza zasięgiem polityki monetarnej. Nie chodzi tylko o inwestycję – chodzi o możliwość przechowania wartości w formie, której nikt nie może zmanipulować. W czasach rosnącej niepewności gospodarczej to może mieć większe znaczenie niż kiedykolwiek wcześniej.