Table of Contents
Ostatnio coraz więcej osób zastanawia się, co tak naprawdę może stać się z Bitcoinem w obliczu niepokojów na rynku amerykańskim. Nie bez powodu – giełdy USA to przecież potężny motor napędowy globalnych finansów. Ale co się stanie, jeśli dojdzie do recesji albo nagłego tąpnięcia na Wall Street? Czy Bitcoin wzrośnie na wartości jako cyfrowa alternatywa, czy raczej się załamie jako aktywo uznawane za ryzykowne? Postanowiłem przyjrzeć się sprawie dokładniej i podzielić się z Tobą moimi przemyśleniami. A przy okazji, zerknij sobie tutaj: więcej analiz znajdziesz na stronie głównej.
Krach USA a Bitcoin
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że Bitcoin jest “antysystemowy”. W końcu został stworzony po kryzysie finansowym z 2008 roku właśnie jako odpowiedź na brak zaufania do banków i rządów. I dlatego wielu uważa, że jeśli coś pójdzie nie tak na rynku amerykańskim, kryptowaluty mogą działać jak bezpieczna przystań. Ale czy to nie jest tylko pobożne życzenie?
Niektórzy analitycy twierdzą, że w razie krachu w USA Bitcoin może zyskać, bo inwestorzy będą szukać ochrony przed dolarem lub tradycyjnym rynkiem akcji. W końcu kryptowaluta ta nie podlega bankom centralnym, nie podlega inflacji w takim samym sensie jak fiat, a do tego jest łatwa do przesyłania i przechowywania. Teoretycznie, same plusy. Ale jest jeden szkopuł.
Spójrzmy prawdzie w oczy – Bitcoin nadal jest postrzegany jako aktywo wysokiego ryzyka. Gdy więc na rynkach pojawia się panika, przeciętny inwestor nie myśli od razu o zakupie BTC, tylko raczej o ucieczce w takie klasyki jak złoto, dolar czy obligacje skarbowe. Patrząc na dane z przeszłości – w czasie dużych turbulencji, jak chociażby podczas pandemii w marcu 2020 roku – ceny Bitcoina także pikowały razem z akcjami.
Zmienność jako miecz obosieczny
Kolejna sprawa to zmienność kursów, czyli tzw. volatility. Ta cecha Bitcoina jest jak miecz obosieczny – z jednej strony przyciąga spekulantów, z drugiej odstrasza inwestorów szukających stabilności. W czasie spokoju daje zarobić, ale w czasie kryzysu może się stać przekleństwem.
Jeśli załóżmy, że inwestor widzi na rynku 30% spadków w akcjach technologicznych i jednocześnie doświadcza tego samego w krypto, to zaczyna się zastanawiać, czy to faktycznie jest „alternatywa”. A może po prostu kolejna bańka, która pęka razem z resztą rynku? I tu właśnie pojawia się pytanie, czy Bitcoin może kiedyś osiągnąć status cyfrowego złota, czy jednak zawsze pozostanie czymś pomiędzy – kuszącym, ale niestabilnym.
Porównanie z tradycyjnymi aktywami
Nie możemy też zapominać, że alternatywy nie kończą się na kryptowalutach. Złoto czy frank szwajcarski od dekad są uważane za bezpieczne schronienia w trudnych czasach. I mają na to historię – coś, czego BTC tak naprawdę jeszcze nie ma. Owszem, od 2009 roku trochę się wydarzyło, ale to wciąż zaledwie kilkanaście lat – z punktu widzenia finansów to niewiele.
Przykładowo, podczas kryzysu bankowego w USA w marcu 2023 roku Bitcoin na moment zyskał, ponieważ część inwestorów faktycznie widziała w nim schronienie przed bankructwami. Ale czy to była świadoma decyzja, czy chwilowy impuls? Czasami trudno to ocenić. Prawdziwy test przyjdzie dopiero wtedy, gdy kryzys będzie miał charakter globalny i długotrwały.
Czego brakuje Bitcoinowi?
Moim zdaniem Bitcoinowi nadal brakuje kilku rzeczy, aby mógł być traktowany jako bezpieczna przystań w sensie stricte. Po pierwsze – większej adopcji instytucjonalnej. Takiej prawdziwej, opartej na zaufaniu, a nie tylko na spekulacji. Po drugie – regulacji, które jednocześnie zabezpieczą inwestorów i zagwarantują przejrzystość. A po trzecie – mniej dzikich fluktuacji i manipulacji ze strony wielorybów i giełd.
To jednak się zmienia. Zobacz, jak rośnie liczba funduszy ETF opartych o Bitcoina, jak topowe firmy (Tesla, MicroStrategy) inwestują w BTC jako część swojego bilansu. To sygnał, że rynek dojrzewa. Ale do pełnej niezależności i “antycyklicznej” roli jeszcze daleko.
W drugiej części opowiem Ci, jak polityczne napięcia i działania taryfowe wpływają na globalne rynki i jaką rolę w tym wszystkim może odegrać Bitcoin. Przed nami naprawdę ciekawy temat.
Wpływ polityki handlowej
No dobrze, w poprzedniej części rozebraliśmy sobie na czynniki pierwsze, jak Bitcoin może reagować na turbulencje na Wall Street i dlaczego nie zawsze działa jak „cyfrowe złoto”. Teraz pora przyjrzeć się drugiemu wątkowi: wpływowi napięć taryfowych i polityki handlowej, zwłaszcza tych płynących z USA. Ten temat może wydawać się nudny – ot, jakieś tam cła, wojny handlowe, gra polityków. Ale uwierz mi, ich skutki dla rynku kryptowalut bywają zaskakujące.
Napięcia handlowe i niepewność
Wyobraź sobie, że USA nagle zwiększają cła na chińskie towary o kolejnych kilka procent. Rynki w Azji reagują paniką, indeksy w Europie nurkują, dolar zaczyna się chwiać. A co z Bitcoinem? Tu sprawa jest mniej oczywista. Teoretycznie, w momentach globalnej niepewności część inwestorów szuka alternatyw. I choć kiedyś wybierali głównie złoto, dziś coraz częściej rozważa się też Bitcoina. Wśród młodszych pokoleń ten wybór może nawet wydawać się bardziej naturalny – bo po co trzymać się „tradycji”, skoro mamy dostęp do cyfrowych aktywów dostępnych 24/7?
Jednak tu znowu trzeba postawić pytanie: czy Bitcoin faktycznie zyskuje na takich wydarzeniach, czy to tylko przekonanie miłośników kryptowalut? Według danych z lat 2018–2019, czyli w trakcie trwania konfliktu handlowego USA–Chiny, Bitcoin faktycznie notował większy ruch – zarówno pod względem wolumenu transakcji, jak i fluktuacji cen. Ale to nie znaczy, że inwestorzy uciekali do BTC z powodu strachu – równie dobrze mogła to być czysta spekulacja, wynikająca z większego chaosu na rynkach.
Destabilizacja czy szansa?
Warto tu zadać sobie pytanie: czy zwiększona niestabilność geopolityczna i ekonomiczna na pewno sprzyja Bitcoinowi? No więc… to zależy. Są scenariusze, w których rzeczywiście może to być szansa – np. jeśli cła wprowadzane przez USA doprowadzają do załamania lokalnych walut na rynkach wschodzących. Tam, gdzie dochodzi do inflacji i ograniczeń dostępu do dolara (np. Turcja, Argentyna), Bitcoin już teraz pełni rolę alternatywnej formy przechowywania wartości. To coś więcej niż spekulacja – to codzienność ludzi, którzy ratują swój majątek.
Z drugiej strony, w dużych gospodarkach Zachodu nie jest tak łatwo. Zaufanie do instytucji i systemów finansowych wciąż jest stosunkowo wysokie. Więc gdy pojawiają się problemy – jak wzrost ceł, ryzyko wojny handlowej czy niepewność polityczna – inwestorzy wolą przeważnie angażować się w dobrze znane aktywa: złoto, dolara czy obligacje USA. Bitcoin dopiero od niedawna zaczyna walczyć o miejsce w tym rankingu zaufania.
Nowi gracze, nowa dynamika
Ciekawie robi się, gdy spojrzymy na to z perspektywy instytucji. W 2023 i 2024 roku znacznie wzrosło zainteresowanie Bitcoinem ze strony dużych funduszy inwestycyjnych – za sprawą ETF-ów, regulacji oraz rosnącej akceptacji społecznej. Gdy polityka USA zaczyna destabilizować globalny system – np. przez wycofywanie się z porozumień handlowych czy jednostronne działania celne – instytucje mogą zacząć szukać „nowych bezpiecznych przystani”. Czy Bitcoin ma szansę stać się jedną z nich? Może, ale drogę ma jeszcze długą.
To trochę jak z zaufaniem – nie buduje się go w tydzień. Nawet jeśli BTC zyska kilka punktów przy okazji jednego czy drugiego kryzysu, to długoterminowa rola w globalnym systemie zależy od wielu czynników: transparentności, regulacji, płynności i tego, jak reaguje w kryzysie. A jeśli rozwinie się rynek instrumentów pochodnych i zabezpieczeń opartych na kryptowalutach, może to znacznie poprawić zaufanie inwestorów instytucjonalnych.
Co z polityką monetarną?
Nie można pominąć jeszcze jednego ważnego gracza w całej tej układance: banku centralnego USA. Każde zaostrzenie polityki pieniężnej – np. podnoszenie stóp procentowych przez Fed – wpływa na płynność rynków. Im droższy dolar, tym mniej kapitału trafia na rynki „alternatywne”. A Bitcoin, przynajmniej na razie, takim rynkiem jest. Gdy rząd USA ściska politykę monetarną, wielu inwestorów rezygnuje ze spekulacji, uciekając do bezpiecznych aktywów.
Jednak jeśli Fed zaczyna luzować, pompować płynność (czyli tzw. quantitative easing), wtedy na rynkach nagle robi się tłoczno. W takich warunkach Bitcoin często reaguje wzrostami, bo kapitał szuka nowych możliwości. Widzieliśmy to już kilkukrotnie, m.in. w latach 2020–2021. Zatem wszelkie zmiany w kierunku polityki monetarnej – przestawienie wajchy z zacieśniania na stymulację – mogą być dla BTC jak uderzenie turbo.
Nieprzewidywalność na plus?
Zwróć uwagę, że niektóre wydarzenia, które z pozoru wyglądają na negatywne dla globalnej gospodarki – jak właśnie wojny handlowe, wewnętrzne spory polityczne w USA czy konflikty międzynarodowe – mogą chwilowo działać jak katalizator zainteresowania kryptowalutami. Nie dlatego, że ludzie nagle zakochują się w decentralizacji, blockchainie czy technologii. Po prostu boją się o swoje pieniądze.
Z tego powodu uważam, że Bitcoin może wykorzystać tego typu sytuacje jako „drzwi wejściowe” do mainstreamu. Ale żeby naprawdę zakorzenić się w świadomości inwestorów jako wartościowa alternatywa, musi udowodnić swoją siłę nie tylko w czasie paniki, ale też w okresach stabilizacji. W przeciwnym razie zawsze będzie traktowany jak narzędzie do podwajania kapitału podczas hossy, a porzucane w minutę podczas pierwszego tąpnięcia.
Podsumowanie
Podsumowując – napięcia taryfowe i zmienna polityka USA to temat, który warto śledzić, jeśli interesuje Cię przyszłość kryptowalut. Nie wszystko, co złe dla Wall Street, automatycznie okaże się dobre dla Bitcoina. Ale czasami właśnie w takich trudnych momentach rodzą się nowe możliwości. Czy BTC z nich skorzysta? Tego nikt nie wie. Ale jedno jest pewne – jeszcze nieraz nas zaskoczy.
Więcej podobnych rozmyślań i tematów znajdziesz na stronie głównej, jeśli masz ochotę zgłębić temat mocniej. A jeśli chcesz się jeszcze bardziej wgryźć w geopolitykę i gospodarkę globalną, polecam rzucić okiem na encyklopedię ekonomii, bo tam można znaleźć świetne źródła wyjaśniające mechanizmy wpływu ceł i polityki monetarnej na inwestycje.