Ostatnie miesiące na rynku kryptowalut to prawdziwa huśtawka emocji. Bitcoin, król cyfrowych walut, w kwietniu 2025 roku przekroczył magiczną granicę 100 000 dolarów. To robi wrażenie, prawda? Wzrosty były nakręcane głównie przez napływ środków do ETF-ów, kolejny halving oraz rosnące zainteresowanie ze strony instytucji i polityczne przesunięcia w USA. Ale mimo tego entuzjazmu, coraz częściej mówi się o możliwości poważniejszej korekty. Czy to kolejny krach na horyzoncie? Zobaczmy.
Czy to już krach?
W przeciwieństwie do wcześniejszych bańek spekulacyjnych (jak te w 2011, 2013, 2017 czy 2021 roku), obecna sytuacja jest inna pod wieloma względami. Teraz większy udział mają inwestorzy instytucjonalni, rynek jest bardziej płynny, a pojawiły się narzędzia takie jak ETF-y oraz regulacyjne ramy, które kiedyś były nie do pomyślenia. Sprawdź więcej informacji na stronie głównej.
Porównanie z przeszłością
Historycznie rzecz biorąc, każdy większy wzrost Bitcoina kończył się spektakularnym spadkiem – nawet o 80–90%. Przykład? W 2018 roku po szczycie na poziomie niemal 20 tys. USD, Bitcoin zjechał do 3 200 USD. A w 2022 roku spadek z 69 tys. do niespełna 16 tys. też zabolał. Czy teraz będzie podobnie?
Nowe czasy, inne mechanizmy
Choć dziś mamy więcej zaawansowanych narzędzi finansowych i większe zaangażowanie dużych graczy, natura rynku nie zmieniła się zbyt wiele – emocje wciąż rządzą. Ceny rosną w euforii i spadają w panice. Różnica teraz polega na tym, że potencjalna korekta może mieć inny przebieg – być może rozciągnięta w czasie, może mniej gwałtowna, ale wciąż bolesna.
Na co uważać?
Zagrożenia makroekonomiczne, napięcia geopolityczne i ryzyko regulacyjne mogą być katalizatorem spadków. Eksperci, m.in. z J.P. Morgan, ostrzegają, że może nas czekać korekta – niekoniecznie natychmiastowa, ale możliwa w najbliższych miesiącach. Mimo nowej infrastruktury, ryzyko powtórki historycznych wzorców wciąż pozostaje realne.